Rezerwat "Wilcze Błoto".
No ale od poczatku pierwsze szosa do starszydla az pod mambe tam zakup Tigera:
Nastepnie pod zimny dzial tam dosyc ciezko ale tu nie ma miejsca na slabosci...jedna fotka:
Jak juz wyjechalem to trzeba bylo zjechac hehe.Pozniej juz teren przez lasy straszyckie nasptepnie blotnistymi drogami pod rezerwat:
Tam gdzies pierwsza gleba ale na szczescie nie grozna jest bardzo slisko i mokro. Drogi pozarastane i gdzieniegdzie jakby przeplynela rzeka.Tu juz u stop szczytu.Piekne widoki:
No i sie zaczelo...zjazd. Pierwszy kilometr i gleba dosyc grozna walnalem rzepka o kamien,boli nie posliznalem sie na blocie ale przednie kolo pojechalo bokiem po jakiejs sliskiej galezi.Z bolem ale wstalem i w droge. Nastepne dwie niegrozne gleby przez bloto. Bardzo slisko i ciezko. Wyjazd pod "wenecje" tam drugi poslizg dokladnie tak samo jak przedtem sliska galaz i bez szans wyprowadzic tego. Rabnolem dosc mocno udenm o rog kierownicy boli jescze bardziej jak przedtem odechcialo mi sie jechac...ale jak juz mowilem MTB to nie przelewki wgramolilem sie na rower i w droge. Zjechalem w Starszydlu i z tamtad szutrem na szlak zolty z mysla zjechania w Wyznem.
Tak tez zrobilem tyle ze nie zjechalem a sie zeslizgnalem sie tam tez w pewnym momencie wysokie pokrzywy i bardzo poparzylem dlonie ale co tam...Chyba w pewnym momencie tez tam wyczesalem nie grozne ale ciezko wstac bylo nie ukrywam. Jadac tym lasem bylem juz praktycznie zamroczony. Ale na dole w sklepie kupilem snikersa i bylo ok. Pozniej powrot do domu juz asfaltem.Wrocilem caly mokry oblocony i obolaly. Rower wygladal jakby go ktos zmiksowal w koktajlu blotnym z dodatkami slimakow traw i lisci.
Rower przed wypadem:
Rower i ja po:
Jutro go trzeba bedzie jhakos umyc bo to to jest masakra hehe
Pozdrawiam!!!